4.40 nad ranem 16 lat temu mój świat rozbrzmiał krzykiem mojego syna. Pojawił się On. I od tego momentu nie było już dawnej mnie. Zawitał na ten Świat wspaniały gość.
Teraz znakiem jego obecności są dużych rozmiarów buty w korytarzu. Pędzle, farby, szkicowniki, piksele na monitorze. Przemykanie po domu, rozmowy w kuchni i śmiech z jego pokoju, kiedy jest on-line
Mamy swoje rozmowy o przyszłości, którym towarzyszy znany mi odruch. Planuje z wyczuciem, bez zapeszania, z ostrożnością. Po trochę boi się o tym mówić, zostawia dla siebie swoje wizje, a trochę chce to przegadać. Słucham wtedy o Nowym Yorku, postaciach z komiksów i gier, oglądam naszkicowane szczegóły ich ubioru. Poznaję historie o kolegach i trochę więcej o koleżankach.
Wspominamy jego dzieciństwo, moje macierzyństwo, przeszliśmy niezłą drogę. Czasami się zatrzymuję w tamtych momentach, łapię je w pamięci lub na fotografiach. Teraz pijemy razem kawę, wcześniej piłam żeby nie usnąć, bo zawsze było cos do zrobienia. Nakarmić, utulić, posprzątać, ugotować, nie zapomnieć o niczym. Taki rytm dnia, którego teraz się nie pamięta. Teraz pamiętam poplamione śpioszki, samochodziki, śpiewanie piosenek. Po czasie jest tak, że pamięta się momenty, drobinki nasycone miłością.
I choć znam Cię Synu od najmniejszej postaci, to w całości wiem, że poznaję Cię cały czas. Jesteś Cudem.
Pięknie to opisałaś Aniu. Czas szybko leci…
Tak, i tyle się w tym czasie pomieściło wydarzeń,emocji 🙂 Cud życia 🙂